Dlaczego marzę o pustkowiu?

Biegniemy. Zawsze dokądś, zawsze po coś. Do pracy, do sklepu, na spotkanie, prezentację, wystawę itd.

Sama tak biegam czasem.

Któregoś dnia, robiąc wieczorem zakupy żywnościowe na następny tydzień (był to akurat Black Friday, start wielkich wyprzedaży w UK), zostałam zapytana przez podekscytowaną kasjerkę, czy byłam na wyprzedażach i czy udało mi się upolować coś ciekawego.

Serio? Wyprzedaże? Już nie zdawkowe “How are you?”, czy “Jak minął dzień?”, tylko wyprzedaże?Moja mina musiała mowić sama za siebie, gdyż nie czekając na odpowiedź, pani zaczęła skanować moje bułki i jogurty.

Tego wieczoru coś we mnie pękło. Pomijając fakt, że byłam mega zmęczona po całym tygodniu pracy, jak tylko dotarłam do samochodu, wybuchnęłam płaczem…. Pomyślałam sobie, w jakim społeczeństwie żyję, dokąd to wszystko zmierza, skoro priorytetem większości z nich jest konsumpcjonizm i pozerstwo.

Teraz zaczynam rozumieć ludzi, którzy rzucają wszystko i ruszają w podróż w nieznane, aby odnaleźć spokój, odnaleźć siebie… Zagubiliśmy się w tym pędzie po to, czy tamto. Tracimy z oczu to, co najważniejsze…. Spokojny posiłek z rodziną, spacer z dzieckiem, czy choćby wspólne przeczytanie parę stron książki na dobranoc.

Czasem marzę, żeby popsuł mi się telefon, żeby im wszystkim się popsuły… Ludziom w restauracjach wlepionych w ekrany, matkom, które zamiast witać dzieci z uśmiechem pod szkołą, wiszą na swoich telefonach.

Ostatnio miałam okazję być świadkiem takiej sceny. Na lodowisku, odstrzelona mamusia, próbuje zrobić smartphonem zdjęcie swojej  równie odstrzelonej, może czteroletniej córeczce. Dziewuszka rwie się do jazdy na łyżwach, cała rozemocjonowana. A mamusia co? Każe dziecku stać nieruchomo, dopóki nie zrobi zdjęcia. A zdanie: “Jeszcze raz się poruszysz, to schodzisz z lodu!”, kompletnie mnie rozwaliło.

Echhh, no i dokąd ten świat zmierza? Wzorce, jakie przekazujemy swoim dzieciom po prostu mnie przerażają.

Ja sama nie jestem wolna od podobnych grzeszków. Dopiero, gdy stanę z boku, widzę jak ludzie z telefonami w dłoniach strasznie mnie denerwują. Mam wrażenie że, nie żyją dla tych obok, ale dla tych, którzy ich obserwują w sieci….

Czasem chciałabym się cofnąć do początku lat trzydziestych, gdy nie było jeszcze całej tej szaleńczej elektroniki. Mogłabym siedzieć w bujanym fotelu i czytać książki lub szyć ubranka. Możecie powiedzieć, że teraz też mogę tak robić, że to mój wybór jak spędzam wolny czas.

Mogę…. I chyba właśnie dochodzę do konkluzji, że chyba czas wycofać się bardziej do realu…

A może jednak rzucić wszystko i pojechać na jakieś stepy Kirgistanu, to nie jest taki zły pomysł?

DSC08293-2

 

 

 


11 thoughts on “Dlaczego marzę o pustkowiu?

  1. Mnie też już to wszystko zaczyna męczyć. Obserwuję ludzi, którzy nie potrawą wytrzymać dwóch minut bez wyjmowania telefonu, gdy np. czekają na windę. Normalnie jakby przechodzili w stand-by z telefonem w ręku – jak ludzik w grze, którym przez kilka momentów się nie ruszało… To jest okropne!

    Like

  2. Staram się ostatnio uczyć informacyjnego detoksu i zwyczajnego leniuchowania. A to wcale nie jest takie proste. Niemniej, pobyt na pustkowiu bardzo pomaga 🙂

    Like

  3. Wierzę, że i mnie kiedyś uda się wynieść gdzieś, gdzie zawsze będzie ciepło, a mój domek nad jeziorem będzie służył mi jako moja ostoja i schronisko przed zabieganym światem… Wierzę, że nam się to uda – mnie i mojej drugiej połówce. 🙂

    Like

  4. Ach, nawet nie wiesz jak Cie rozumiem. Czasem już nie mogę patrzeć na tę rozkręconą machinę, którą myslałam, że już nie da się zatrzymać, a tu masz Ci los, wirus zastopował wszystkich, nawet polityków. Teraz jest czas na wgląd w siebie, na zauważenie swoich bliskich, a pustkowie może być naszym własnym domem. Pozdrawiam i oddechu życzę.

    Like

Leave a comment