Snowdonia, moto-camping zimą i rozmyślania nad egzystencją

To nie będzie kolejny wpis o cudownej braci motocyklowej oraz wspaniałej moto przygodzie. A przynajmniej nie bezpośrednio. Głównie będzie o myślach i uczuciach, które po tym wyjeździe kolejny raz mnie nawiedziły. Ale po kolei…

Koleżanki namówiły mnie na wyjazd na motocyklową imprezę w Snowdonii. Mój mąż już wcześniej miał ją w planach, a ja jakoś nie miałam ochoty na jazdę 700 km przy lodowatej pogodzie, a później widmo spania w namiocie i ognisko z samymi tylko “ogrami” 😉 Ale skoro dziewczyny rzuciły wyzwanie…. Pojechałyśmy…

16265750_10154226532926716_1130618661564458897_n

W tamtą stronę nie było najgorzej. Z jednym tylko przystankiem na herbatę, po pięciu godzinach dojechałyśmy na miejsce. Zmęczone i zmarznięte (temperatura wynosiła ok 1 stopnia), za to w jednym kawałku. Miło było znowu zobaczyć znajomych, których poznałam na innych moto wyprawach. Miło było poznać nowych. Ze względu na panujący chłód zakończyliśmy imprezę dość wcześnie. Ja miałam łatwiej, bo wskoczyłam do rozstawionego już namiotu i śpiworów. Dziewczyny musiały rozstawić swój same.

 

unnamed-2

unnamed-4

W nocy nie było tak zimno jak podejrzewałam, że będzie. Generalnie zakutana w dwa śpiwory, termale i dwie pary wełnianych skarpet jakoś przeżyłam. K też dogrzewał swoim oddechem.

dsc02737

Poranek był rześki, lecz niezbyt mroźny. Około godziny ósmej zaczął padać drobny śnieg. Nie wyglądał groźnie, ot raz na jakiś czas spadła z nieba zmrożona snieżynka. Jednak dobrze, że nie guzdraliśmy się z pakowaniem zbyt długo (no może poza jednym wyjątkiem), bo opady śniegu zaczęły przybierać na intensywności a niektórzy z nas nie mieli doświadczenia w jeździe po śniegu (et moi!).

Ruszyliśmy w drogę powrotną w piątkę… Snieg, walijskie zakręty i do tego parująca jak szalona szybka w kasku, doprowadzały mnie do rozpaczy. Po godzinie jazdy, skostniałe i obolałe ratowałyśmy się gorącą herbatą na stacji. Męska część wycieczki była za to wyraźnie rozbawiona naszymi narzekaniami.

dsc02748

Przed Birmingham M pojechała w swoim kierunku, my dalej w stronę Londynu. Oszczędzę Wam szczegółów, ale powiem tylko, że autentycznie myślałam, że nie dojadę do domu. Ból w ramionach z powodu ciągłej walki z wiatrem oraz zmarznięte palce, nigdy w życiu nie dały mi tak popalić jak wtedy.

Gdy już w domu, leżąc w wannie pełnej gorącej wody, poczułam jak naraz ogarnia mnie fala wdzięczności. Wdzięczności za tą ciepłą wodę, za dach nad głową, za ciepły posiłek na stole. Wróciłam myślami do tej zimnej nocy w namiocie i zastanowiłam ile osób spędza nie jedną noc w takich warunkach,ale każdą następną… aż do wiosny. Ilu z nich nie przytuli się do ciepłego kaloryfera i nie wypije aromatycznej, świeżo zaparzonej herbaty…

Tak naprawdę, to nie zastanawiamy się nad takimi rzeczami na codzień. Przyjmujemy je za pewnik, coś co nam się należy. Ciekawe ilu Syryjczyków jeszcze parę lat temu, myślało w podobny sposób? Co Nam musi się przydarzyć, abyśmy zaczęli doceniać to, co mamy? Podobno punkt widzenia zależy od punktu patrzenia. Mnie wystarczyły dwa dni w lodowatych warunkach, aby spojrzeć na parę rzeczy z innej perspektywy. Przestać psioczeć na pracę (chwilowo), na brak czasu, sterczenie w kuchni nad garami…

Cieszę się, że mam gary i coś co mogę w nie włożyć. A Wam drodzy kompani motocykliści dziękuję, że organizujecie imprezy, po których człowiek może powiedzieć: “Nie zapomnę tego do końca życia!”…

 

 

 


3 thoughts on “Snowdonia, moto-camping zimą i rozmyślania nad egzystencją

  1. Do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu, że tam pojechalyscie. Jestem totalnym zmarzluchem i takie extrema mnie nie kręcą. Bardzo fajnie, że zamiast okropnego narzekania wyciagnelas takie wnioski i takie przeżycie skłoniło Cie do takich rozmyślań. Taka prawda, często nie zastanawiamy się jak wiele mamy i jak dobre mamy życie, w porównaniu do innych. Myślę, że każdy z nas powinien cieszyć się tym co ma, bo zdrowie i bliscy to najważniejsze. I tak jak mowisz, ciepły kat i to, że ma co się do gara włożyć. Zamiast zazdrościć innym, ludzie powinni zacząć doceniac to co mają w życiu.
    Pozdrawiam i na prawdę jesteście kozaki, że dalyscie radę, dla mnie to kompletnie szalony pomysł był! 😘

    Like

Leave a comment